Chociaż fala turystów znacznie zmalała w sierpniu, ostatni tydzień przyciągnął do kraju setki (jeśli nie tysiące) osób z innego powodu. O tej porze roku obchodzimy Copenhagen Fashion Week (CPHFW), który odbywa się dwa razy w roku w sierpniu i lutym. Podczas gdy często mówimy o Paryżu, Mediolanie lub Londynie jako o centrach światowej mody, osoby z branży często twierdzą, że stolica Danii odgrywa cichszą, ale nie mniej ważną rolę w kształtowaniu mody na całym świecie.
To, co może sprawić, że Kopenhaga będzie wyjątkowym miastem pod względem stylu, wiąże się z jej stylem życia, który w przeciwieństwie do innych miast nie pozwala na „niewygodną” modę. Skandynawska pogoda wymaga praktyczności i trwałości, wydobywając na światło dzienne niedociągnięcia marek, które nie stawiają jakości i zrównoważonego rozwoju na pierwszym miejscu. Po prostu nie można sobie pozwolić na noszenie złej wełny w duńskich zimowych wiatrach lub noszenie biżuterii, która zrobi się zielona przy pierwszym deszczu (który prawdopodobnie nastąpi jutro).
Kwestia zrównoważonej mody, która odgrywała coraz większą rolę w CPHFW w ciągu ostatnich kilku lat, stawia niewygodne, ale konieczne dylematy. Czy marka jest naprawdę zrównoważona, jeśli jej produkty są wykonane z materiałów pochodzących z recyklingu, ale same nie mogą być poddane recyklingowi? Czy „ekoskóra” jest naprawdę „eko” w porównaniu do prawdziwej skóry, jeśli jej plastik się łuszczy i zmusza do wymiany przedmiotu po dwóch latach?
Kiedy pytanie dotyczy wyboru między jedzeniem na stole a powolną modą, trudno winić konsumentów za uciekanie się do marek fast fashion (i tańszych). Z drugiej strony kraje takie jak Dania koniecznie ponoszą większą odpowiedzialność za kształtowanie wyborów, które są bardziej świadome, rozumiejąc, że tania moda bardzo często oznacza słabo opłacaną pracę dla kogoś innego. Oprócz ładnych wybiegów, CPHFW jest szansą na ponowną ocenę naszych wyborów i relacji z ubieraniem się oraz na zastanowienie się, jak bardzo jesteśmy zaangażowani w wybór ubrań, które nosimy.
